Obserwuj

10 rzeczy których już nie kupuję dla konia

Rzeczy, których nie kupuję dla konia, bo są zbędne. Minimalizm jeździecki. Na co nie warto wydawać pieniędzy.
12 września, 2022
6 minut czytania

Czy można mieć minimalistyczne podejście posiadając konia? Tak i pozwala ono zaoszczędzić sporo pieniędzy. W artykule dowiesz się czego już nie kupuję i dlaczego. Warto przeczytać i zrewidować swoje wydatki.

Nim zaczęłam interesować się filozofią minimalizmu oraz przenosić ją do życia codziennego, również w sferze jeździeckiej, byłam maniaczką zakupów sprzętów jeździeckich. Oczywiście taki sposób zarządzania finansami pod koniec miesiąca doprowadzał mnie do frustracji, gdyż okazywało się, że  większość tych rzeczy jest zbędna, a pieniędzy na koncie brak. Końskie graty były upychane w każdą wolną przestrzeń w garażu, a ich nadmiar doprowadzał mnie do szału. 

Czego już nie kupuję

  1. Końskie cukierki, smakołyki i słodkie lizawki

Niestety mój koń parę razy zadławił się cukierkiem. Za każdym razem było to bardzo stresujące przeżycie, które wiązało się zagrożeniem niedrożności przełyku. Uważam, że cukierki dla koni są zbędne, gdyż jako ewentualna nagroda/smaczek może spokojnie służyć marchewka, garść owsa lub musli. Uważam że konie jak i ludzie powinni ograniczać ilość cukru, a słodkie lizawki nie są w ogóle wartościowe z punktu widzenia końskiej diety.

  1. Odżywki do ogona i szczotki do ogona

Wiem, że dużo osób nie wyobraża sobie pielęgnacji końskiego włosia bez pachnących sprayów ale ja z nich zrezygnowałam po tegorocznej zimie na wolnym wybiegu. Większość z nich zawiera silikon i inną chemię, która zamyka pory i wygładza włos, niestety pozostawia lepki film, który “przykleja” brud.  Zrezygnowałam również z tradycyjnej, okrągłej szczotki do grzywy i ogona z igłami na rzecz szczotki z długim miękkim włosiem Haasa – jest ona wielofunkcyjna, gdyż świetnie sprawdza się do usuwania kurzu z letniej sierści i przy regularnej pielęgnacji naprawdę dobrze rozczesuje i nabłyszcza koński włos.

  1. Smar do kopyt

Nigdy nie udało mi się wykorzystać tego produktu nawet do połowy przed upływem terminu ważności, co miało istotny wpływ na decyzję o zaprzestaniu kupowania.  Drugim i najważniejszym powodem jest fakt, że mój koń jest na wolnym wybiegu, więc przesuszone kopyta nie stanowią takiego problemu, jak wtedy, gdy koń stał na kwaterce i w stajni. Co więcej uważam, że smary zapychają pory i blokują dostęp wilgoci z porannej/wieczornej rosy, które naturalnie nawilża puszkę kopytową. Ich skład pozostawia często wiele do życzenia i wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem są naturalne oleje, które powinnym być przechowywane w odpowiedniej temperaturze oraz zużyte zgodnie z terminem przydatności. Bez odpowiedniego żywienia, braku ruchu i regularnych wizyt dobrego kowala koń nigdy nie będzie miał zdrowych i mocnych kopyt.

  1. Końskie preparaty do pielęgnacji

Kiedyś w mojej apteczce miałam tonę maści, żeli i innych środków dedykowanych konkretnym zadaniom, często z bardzo podobnym składem. Nigdy nie wykorzystywałam ich do końca, co więcej rzadko kiedy w ogóle otwarłam opakowanie przed upływem terminu ważności. Końskie preparaty ograniczyłam do niezbędnego minimum, a niektóre dedykowane koniom zamieniłam na zwykłe apteczne. Nie używam już szamponów dla konia, odżywek do ogona, nabłyszczaczy do sierści, smarów do kopyt, maści na otarcia, płynów dezynfekujących, maści przeciwświądowych dedykowanych tylko dla koni. W moim zestawie jest: manusan, szare mydło, octanisept, sudocrem/pasta cynkowa, wcierka rozgrzewająca z arniką, glinka chłodząca, blue spray i spray do strzałek waldhausen, preparat przeciw owadom farnam tri-tec, malacetic spray.

  1. Nauszniki i owijki polarowe – komplety

Nigdy nie miałam, nie używałam. Wiele publikacji mówi wręcz o szkodliwości stosowania owijek polarowych ze względu na przegrzewanie nóg, co prowadzi do mikrourazów i  uszkodzenia ścięgien. Polecam tekst:

  1. Derki

Derki to dla mnie temat rzeka 🙂 W najlepszym “derkowym” okresie miałam ich ponad 20, wszystkie upchnięte poza sezonem w garażu. Obecnie nie golę, więc i nie derkuję konia. Z perspektywy czasu uważam, to za błąd. Mój koń może był dwa sezony zimowe w treningu skokowym, gdzie powiedzmy, że gruba sierść zimowa i pocenie było wskazaniem do golenia. Poza tym goliłam i derkowałam z wygody, gdyż siwy koń był w stajni jednym z największych brudasów. Zimą żyłam ciągle w poczuciu winy, że koń ma za mało ruchu, bo spędza większość czasu w boksie lub na kwaterze, więc muszę na niego wsiąść, a że odgruzowanie jest czasochłonne – lepiej wygolić i założyć derkę. Mój koń ich nie cierpiał – gdy tylko miał sposobność, jak Houdini wydostawał się z nich. Zresztą i tak był brudny – bo nie miał kaptura, a brzuch miał cały posklejany z sików i kup. Po pierwszej zimie na wolnym wybiegu muszę stwierdzić, że nigdy nie był tak czysty. Żółtych plam i zaklejek z odchodów, gorszych do czyszczenia niż błoto, było brak. Co więcej uważam, że derki zaburzają naturalną termoregulację, szczególnie jeśli są zakładane na niegolnego konia, co nie jest rzadkością. Swój maksi zestaw ograniczyłam do polaru z pasami, cienkiej derki przeciwdeszczowej i grubszej padokowej z wypełnieniem 100g. Trzymam jej na wszelki wypadek. W czasie tej zimy nie skorzystałam nawet z polaru.

  1. Patenty do lonżowania i wypinania konia

Kiedyś stosowałam i to nieumiejętnie, bez wiedzy na temat prawidłowej biomechaniki, ani celu – po co i jak, bo “ktoś mi kazał”, bo “inni tak robią”. Nie zdawałam sobie w ogóle sprawy z konsekwencji zdrowotnych, jakie może przysporzyć gonienie konia przez pół godziny na ciasnym kole w wypięciu. W internecie i nie tylko jest sporo artykułów poruszających tą kwestię.

  1. Czapraki

Kupowanie czapraków to nic innego jak “szmatoholizm” w końskim wydaniu 🙂 Mam wrażenie, że właściciele koni dzielą się na tych, którzy mają je we wszystkich możliwych kolorach, albo tych którzy mają dwa lub trzy i ciorają nimi do końca zdatności użytkowania. Niestety lubię ładne rzeczy i mam tendencję do kupowania duplikatów w innych kolorach.

Obecnie mam 4 i uważam tą ilość za wystarczającą. Co pół roku pojawia się nowa kolekcja i pokusa – kup nowy, bo koń będzie super w nim wyglądał. Wolny wybieg również zrewidował moje poglądy, co do końskiej rewii mody. Faktem jest, że na rynku mamy masę różnych czapraków wykonanych z różnych materiałów i jeśli czegoś sami nie przetestujemy, nie wyrobimy sobie opinii. U nas najlepiej sprawdzają się sztywne cottony z wycięciem na kłąb – żadne grubasy w wypełnieniem z pianki,  pady i syntetyczne połyskliwe materiały. Co do kolorów – sama ułatwiłam sobie życie – preferuję granat i szary. W mojej kolekcji trafił się morski (niepotrzebnie) i brązowy, który chyba jest ulubionym 🙂 Zauważyłam, że z czaprakami w nadmiernej ilości, jest jak z ciuchami – masz ich milion, a i tak używasz dwóch ulubionych, ale każda nowa kolekcja, ma jakiś “must have”, bez którego trening nie będzie efektywny 😀

  1. Pasza z dodatkiem melasy (musli, granulaty, sieczka)

Melasa jest częstym dodatkiem paszowym, który ma za zadanie sprawić, by pasza była bardziej smakowita i mniej pyląca, jednak ja uważam, że jest to całkowicie zbędny i niezdrowy dodatek w codziennej diecie konia. Od ponad roku podaję pasze z nuby, które są bilansowane pod polskie siano, mają sypką postać, są dobrej jakości i nie zawierają melasy. Niestety nie raz nacięłam się na sieczkę i musli z taką zawartością melasy, że było aż posklejane w duże płaty

  1. Jeździeckie ubrania 

Niestety wszystko, co jest dedykowane jeździe konnej jest kilka razy droższe niż innym sportom. To chyba jest faktycznie elitarna dziedzina 😀 Nie kupuję już t-shirtów, czapek, szalików, bluz, kamizelek marek jeździeckich. Uważam, że o wiele lepsze właściwości termiczne ma odzież z firm outdoorowych i często korzystniejszą cenę. Z jeździeckich marek kupuję (co oczywiste) bryczesy, kask, rękawiczki letnie. W zeszłym roku z powodu przeprowadzki na wolny wybieg zainwestowałam w dwa długie stricte jeździeckie płaszcze (z rozcięciem z tyłu) – jeden przeciwdeszczowy, typu hardshell z membraną, drugi zimowy – lekki, ocieplany, również z wodoodporną membraną. To były dobrze zainwestowane pieniądze. 

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Niedawno opublikowane